teleportacja


















Moja ostatnia wizyta w Sanockim Tyglu gdzie pojechałem "nabrać dystansu".
Spałem  w mieszkaniu które nie istnieje , chodź jego aromat nie uleciał. Znalazłem w szafie dwudziestopięcioletnią fabrycznie zakorkowaną wiśniówkę o nazwie "Wisnie w likierze", pamiętającą jeszcze czasy Przemyskiej fabryki "Pomona". Teleportowała mnie ona do  bloku nad Sanem gdzie w 1984 roku wpatrywałem się w identyczną butelką w mieszkaniu rodziców.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz